PunkGamer - nowy, INNY portal o grach!: PUBLICYSTYKA: Konsole przenośne odchodzą do lamusa

O blogu i PunkGamerze!

UWAGA! SERWIS WŁAŚCIWY JUŻ DZIAŁA! Zapraszamy na http://punkgamer.pl!

ZAREJESTRUJ SIĘ NA FORUM PUNKGAMERA!

Nowe, INNE forum o grach ruszyło i musisz tam być! Niezależne, gdzie można pogadać o wszystkim, otwarte, bez fanbojstwa i gdzie udziela się redakcja. Wbijaj już dziś! http://forum.punkgamer.pl

czwartek, 17 lutego 2011

PUBLICYSTYKA: Konsole przenośne odchodzą do lamusa

W tym roku czekają nas dwie ważne premiery. Nintendo wypuści na rynek konsolkę 3DS, z kolei Sony uderzy ze swoim NGP. Pomimo ekscytacji graczy szału jednak nie ma. Zachwyty nad nowym sprzętem pojawiają się na starcie zawsze, ale gorzej to wygląda, kiedy opada kurz i sprzęt musi stawić czoła realiom rynkowym. A te wskazują, że będziemy mieli do czynienia z ostatnią generacją konsol przenośnych - a przynajmniej w takiej postaci, jaką znamy.


Myślicie, że zwariowałem? Nic podobnego - wystarczy spojrzeć na rynek przenośniaków. Wprawdzie sprzedaż (zwłaszcza Nintendo DS) nie jest zła, ale i tak spada i ciężko winę zwalić na to, że zapowiedziano 3DS'a, tudzież na wiek sprzętu. W końcu jeszcze nie tak dawno temu NDS był najlepiej sprzedającą się konsolą w ogóle, a teraz w rankingach zajmuje trzecie miejsce, po X360 i PS3. O PSP nawet nie ma co wspominać - konsolka od dawna znajduje się w ogonie sprzedaży zajmując regularnie niechlubne piąte miejsce - za wszystkimi current-genami. Co sprawia, że przenośniaki schodzą słabiej w stosunku do pozostałych systemów? I dlaczego PSP zanotowało tak duży spadek wolumenu sprzedaży?


Odpowiedź jest bardzo prosta i zwie się... iPhone! Ale poprzez iPhone'a nie mam na myśli samego telefonu - raczej pewien trend, za którym w rzeczywistości kryją się sprzęty oparte o system iOS, czyli iPhone, iPad i iPod oraz smartphone'y z Androidem na pokładzie. Hardcorowym graczom ciężko to przyjąć do wiadomości, ale to właśnie te urządzenia odbierają rynek konsolom przenośnym, co w największym stopniu odbija się na formie PSP, głównie na rynku amerykańskim (w ostatnim tygodniu sprzedało się tam zaledwie 20 tysięcy tych maszynek!). Wspomnę tylko, że już rok temu iPhone prawie dwukrotnie wyprzedził w tym regionie PSP jeśli chodzi o przychody z tytułu sprzedawanych gier. O co kaman?



Cóż, nie ma w tym żadnej magii, żadnego układu, ani spisku. Rosjan też nie ma. Decydują tylko i wyłącznie realia rynkowe. A te są dość jednoznaczne - maszynki pokroju iPhone'a oferują niewiele gorsze gry od tych z PSP, czy NDS'a, ale za to od 5 do 50x taniej i to w zasadzie na zawołanie, w dodatku w sposób niezmiernie praktyczny. No bo weźmy sobie za przykład taką oto sytuację. Siedzimy sobie w poczekalni do lekarza i mamy ochotę w coś poszarpać. Jasne, można wyciągnąć zza pazuchy konsolę przenośną, ale tą nie zawsze mamy przy sobie, za to telefon tachamy wszędzie. Grę na konsolę kupić trzeba w sklepie z grami, wysyłkowo, albo w ostateczności być w zasięgu sieci WiFi, co nie zawsze jest regułą (a i wybór tytułów ograniczony). A taki iPhone? Wyciągamy go, odpalamy App Store, jakaś gra nas zaciekawi, to wydajemy te 2 Euro, ściągamy i już po kilku minutach gramy. Gdziekolwiek byśmy nie byli, to zawsze jesteśmy w zasięgu sieci GSM, zatem w każdej chwili mamy dostęp do olbrzymiej biblioteki gier. I to gier w cenie piwa.



Oczywiście ktoś się zaraz doczepi, że iPhone drogi, że trzeba płacić za pakietowe przesyłanie danych, bla, bla, bla. Ale to jest spojrzenie z punktu widzenia polskiego podwórka, które jest zacofane. Amerykanin iPhone'a ma za 100 dolców w abonamencie, zaś w taryfie ma Internet bez ograniczeń. Co za tym idzie kwestia staje się bardzo prosta - czy mam kupować konsolę przenośną, która swoje kosztuje i która oferuje mi porównywalne gry za znacznie wyższą cenę, czy też może ograniczyć się tylko do swojego telefonu? A pamiętajmy, że jest jeszcze Android, który również zaczął się liczyć w branży gier.



Telefony z dotykowym ekranem mają wprawdzie pewne wady, chociażby brak dedykowanych przycisków do grania (co zmieni Xperia Play), ale wierzcie mi, nie można narzekać. Gry są dostosowane do uwarunkowań sprzętowych i na takim iPhonie w gry typu FPP szpila się wygodniej, niż na PSP (wirtualne analogi). Zresztą fakt, że to właśnie konsolka Sony dostaje najbardziej po dupie jest całkowicie zrozumiały. iPhone (i jemu podobne androidowe klony) jest doskonałą alternatywą dla tej maszynki. No sami pomyślcie, gdybyście mieli wybór - takie GTA: Chinatown Wars kupilibyście za 50 dolców na PSP, czy za 10 zielonych na iPhone'a? Obie wersje niczym się nie różnią, no, może odrobinę grafiką, która na PSP jest ciut lepsza, ale nie są to jakieś drastyczne dysproporcje. Zdecydowana większość świetnych tytułów, to przedział cenowy pomiędzy 1-5$, a teraz odnieście sobie to do rynku konsol przenośnych, gdzie nowe gry kosztują parędziesiąt dolców i de facto trzeba je kupować w sklepie, co jest całkowitym zaprzeczeniem mobilności. Natomiast w przypadku zaawansowanego telefonu, to leżysz sobie przykładowo na plaży, opalasz klatę, nachodzi Cię ochota, by w coś zaszpilać, to jedyne co robisz, to wyciągnięcie telefonu, zassanie giery i już szarpiesz. Bez ruszania czterech liter. Co najwyżej obrócenia ich, żeby się na słońcu równomiernie zjarały.



Choć to nieco paradoksalne, to w przypadku DS'a sytuacja wygląda trochę inaczej, tj. smartphone'y nie szkodzą mu tak bardzo, jak PSP. Ale łatwo to wytłumaczyć. Przede wszystkim Nintendo zdecydowało się jednak na odrobinę inne podejście od konkurencji, dwa ekrany, z czego jeden dotykowy - to działajo parę lat temu na wyobraźnię. Dziś telefony nowej generacji posiadają ekrany dotykowe, ale tajemnica kryje się również w docelowym odbiorcy oraz w samych grach, które na NDS są nieco bardziej specyficzne i chociaż na iPhonie i Androidzie występuje cała masa podróbek, to przywiązanie do marki Nintendo robi swoje i statystyki sprzedaży wyraźnie wskazują, że to właśnie gry od Nintendo sprzedają się na konsolach tej firmy najlepiej. Niemniej istotniejszym argumentem wydaje się być kwestia targetu - NDS jest bardziej zabawką, którą rodzice kupują dzieciom w prezencie, natomiast PSP jest skierowane do zamożniejszego i bardziej świadomego gracza. Można założyć z dużą dozą prawdopodobieństwa, że - przynajmniej w USA - prawie każdy posiadacz PSP posiada zaawansowany telefon komórkowy z Androidem, albo iOS'em na pokładzie.



Tym bardziej dziwi więc podejście Sony, które wprowadza na rynek konsolę NGP. Dziwi przede wszystkim zmiana nazwy - czemu nie PSP2? Bo PSP nie okazało się takim sukcesem, jak chciało Sony? Skoro tak, to po kiego grzyba robić PSP-bis, czyli dokładnie to samo, tyle że z jakimiś bajerami i lepszymi bebechami? Poza lepszą grafiką NGP nie zaoferuje w zasadzie nic ciekawego - te całe dotykowe panele z tyłu maszynki umrą śmiercią naturalną, tak jak czujniki ruchu w Sixaxisie. Ekran dotykowy? A cóż to za nowość i jaki ma to być argument w konfrontacji z telefonami komórkowymi, które posiadają przecież ekrany pojemnościowe w standardzie? Czym nas kusi następca PSP? Na dobrą sprawę niczym - nie dość, że jest większy od PSP, to w dodatku nie wprowadza nic, co by ekscytowało. Lepsza oprawa? Fajnie, ale na co to komu w konsoli mobilnej, która służy raczej do szybkich szpili, ew. ma nam zastąpić konsolę, gdy pojedziemy np. na wakacje? Zaraz ktoś wyskoczy, że ma tylko konsolę przenośną i gra na niej w domu. To ja ripistuję - super ziom, ale takich jak Ty jest niewielu, to ułamek rynku. Tam, gdzie toczy się prawdziwa walka, to każdy ma w domu PS3, X360, albo Wii. A niektóre gry na telefony już teraz masakrują grafiką.



Sony popełnia z NGP dokładnie te same błędy, co w przypadku PSP. Zresztą błędy, to może za mocne słowo, bo PSP wcale nie było taką porażką, jak ją malują. W początkowej fazie ta przenośna konsolka była czymś genialnym - moc PS2 w kieszeni! Ale od tego czasu rynek się diametralnie zmienił, a Sony zdaje się tego nie zauważać. NGP czeka podobny los, co poprzedniczkę, a nawet gorszy, bo w dobie iPhone'a sprzęt ten będzie miał o wiele trudniejszy start. 10 milionów konsol sprzeda się szybko, ale co dalej?



Nieco inaczej wygląda sytuacja z 3DS'em. Nintendo ponownie podeszło do tematu w sposób genialny, oferując konsolkę z ekranem 3D, który nie wymaga okularów. To daje japońskiemu koncernowi pewien oddech w początkowej fazie sprzedaży i świetne narzędzie marketingowe, na którym można oprzeć całą strategię. Telefony z ekranami 3D będą początkowo potwornie drogie i minie jeszcze trochę czasu nim pojawią się na rynku. Czyli przez jakieś 2, a może nawet 3 lata jak Bozia da, Nintendo będzie oferowało jakąś wartość dodaną w stosunku do telefonów komórkowych. A gdy już będzie baza, to jakoś się to będzie kulać, choć też nie wiadomo jak długo. No i pytanie, co potem?



No właśnie. Przy założeniu, że generacja konsol trwa nawet tych 5-6 lat, to na rynek przenośniaków nie można patrzeć optymistyczne. Jest to branża, która zmienia się błyskawicznie i w której rok, to po prostu przepaść. Przecież jeszcze 2-3 lata temu iPhone był zaledwie ciekawostką. Dziś jest potęgą (przypominam, by nie patrzeć przez pryzmat polskiego rynku, który jest w tej materii zacofany). Ciężko sobie wyobrazić co będzie za te 2 lata, a co dopiero za 6. Przecież już teraz masa ludzi ma spory dylemat, czy w ogóle inwestować w zakup konsoli przenośnej - możemy się tylko domyślać, że w przyszłości się to tylko pogłębi. Tym samym może się okazać, że NGP i PSP będą łabędzim śpiewem konsol przenośnych, chyba, że firmy dostosują się do panujących realiów. I paradoksalnie, to Sony jest tutaj na uprzywilejowanej pozycji, bo produkuje telefony - Nintendo nie. Niestety Xperia Play, to żadne rozwiązanie, bo widać, że Sony po prostu się miota i nie chce podcinać gałęzi, na której siedzi (produkcja konsol). Z drugiej strony za 5 lat może już nie mieć wyboru, a wtedy z kolei może być za późno, bo rynek przejmą Apple i Google. A kto wie, czy nie namieszają na nim jeszcze bardziej Microsoft wraz z Nokią i Marketplace'm.



Pora zdjąć więc różowe okulary i przejrzeć na oczy - era konsol przenośnych w obecnym kształcie odchodzi do lamusa i trzeba się bardzo dobrze zastanowić, czy warto jeszcze w to wchodzić. Ktoś stwierdzi, że zadecydują gry, ale ja sądzę, że jak zawsze zdecyduje zwykły rachunek ekonomiczny. A ten pokazuje, że za gry mobilne nikt nie chce płacić prawie 200 zeta, podobnie jak Amerykanin nie chce wydawać na nie 50 dolców. Tym samym bardziej korzystne może się okazać zainwestowanie w porządny telefon komórkowy z dostępem do App Store'a (a telefon komórkowy w dzisiejszych czasach posiada każdy, więc nie jest to dodatkowy wydatek, jak konsola), albo sklepiku Androida, niż topienie kasy w gry, które wymagają dedykowanego sprzętu i są kilkadziesiąt razy droższe. Ja tylko dodam, że wszystkie filmiki przeplatające ten felieton, pochodzą z gier na iPhone'a - gier, które kosztują najwyżej po kilka eurasów. Naprawdę komuś potrzeba czegoś więcej?

Autor: Zdzichu

3 komentarze:

  1. Cóż. Mój kolega ma iphone'a. Nieraz na nim szpilałem na wykładach np. Kolega ma pokaźną ilość gier, wiele za darmo albo za dosłownie parę złotych! To właśnie te ceny są świetnie na itunes, bo takie np. Plants vs Zombies jakbym chciał kupić na xbl to za 45 zł (w promocji za 30zł), a jak na itunes jest promocja to gry kosztują grosze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam iphone 4 od 2 miechów. Na początku był szał, gier mam ze 40, aplikacji ponad 100. Ale przeszło, znudziło się. Gry są słabe, bez polotu. (poza kilkoma wyjątkami - GTA, Monkey Island, Angry Birds. Potem już coraz słabiej i nudniej) Rzeczywiście można pograć w terenie bo tel zawsze w kieszeni ale z takim poziomem gier to daleko jeszcze do handheldów. W tym momencie to wolę grać na starym DSie. Do torby zawsze go wrzucam i psp. Czekam na nowe DSy i PSPy.

    OdpowiedzUsuń