PunkGamer - nowy, INNY portal o grach!: PLAYTEST: Wiedźmin 2: Zabójcy Królów

O blogu i PunkGamerze!

UWAGA! SERWIS WŁAŚCIWY JUŻ DZIAŁA! Zapraszamy na http://punkgamer.pl!

ZAREJESTRUJ SIĘ NA FORUM PUNKGAMERA!

Nowe, INNE forum o grach ruszyło i musisz tam być! Niezależne, gdzie można pogadać o wszystkim, otwarte, bez fanbojstwa i gdzie udziela się redakcja. Wbijaj już dziś! http://forum.punkgamer.pl

wtorek, 19 kwietnia 2011

PLAYTEST: Wiedźmin 2: Zabójcy Królów

Jeżeli czytaliście obszerną relację z wiosennej konferencji CD Projektu, z pewnością nie umknął wam rozbudowany plan marketingowy rodzimej firmy. Geralt będzie absolutnie wszędzie, co w pewnym stopniu może doprowadzać do szaleństwa i zniesmaczenia. W jaki sposób więc napisać zapowiedź gry, o której każdy już czytał, wie i w zasadzie poczyta jeszcze niejednokrotnie? Na to pytanie w dalszym ciągu nie poznałem odpowiedzi. Postaram się jednak zaprezentować odczucia, jakie odniosłem po czterdziestu minutach spędzonych z grą i opisać, jak faktycznie całość wygląda od strony technicznej. Pomijam tło fabularne, bo przechodziłem etapy prologu, a ten zawiera mnóstwo informacji dotyczących przyszłych wydarzeń. Kto będzie chciał, ma od cholery artykułów i wideo w sieci na ten temat, a nie od dziś wiadomo, że rozbudowana historia jest najmocniejszym punktem drugiego Wiedźmina i dlatego szkoda zdradzać jej szczegóły.


Z pewnością pamiętacie tą skopaną mimikę twarzy w pierwszej części, gdzie bohaterowie ledwie poruszali ustami, jak gdyby ktoś pozbawił ich mięśni na policzkach, albo wstrzyknął pół litra botoksu pod skórę. Później wprowadzono na rynek edycję rozszerzoną, gdzie rzekomo dokonano wielkich poprawek i zaaplikowano doskonalszy system gestykulacji oraz ruchu wargami, ale w gruncie rzeczy nie było to za specjalnie zauważalne. Mnie osobiście irytowało, że "Białemu Wilkowi" prędzej do brzuchomówcy i liczyłem na duże zmiany w tym aspekcie. Wiecie co? Jest lepiej, ale bohaterowie dalej nieco leniwie otwierają usta, choć tym razem mamy mniejszy problem by odczytać emocje z ich twarzy. Dużej poprawie uległa sama gestykulacja. Wydaje się nawet, że twórcy przegięli w tą złą stronę, bowiem wszystkie napotkane postaci podczas rozmowy wykonują multum ruchów. Dreptają, wywijają rękoma, poruszają się, spoglądają w różne strony, czasem nawet odchodzą nie przerywając wygłaszanego monologu, ale w większości przypadków sprawiają wrażenie albo potwornie zdenerwowanych, albo mających konkretnie rozwinięty zespół ADHD. Nie da się jednak ukryć, że przyjemnie na to patrzeć i całość w tym aspekcie wygląda znacznie lepiej od jedynki.


A skoro jesteśmy przy gestykulacji, to przejdźmy do animacji. Profesjonalne sesje "motion capture" zdały egzamin z wyróżnieniem. Jako z natury czepliwy człowiek, tym razem nie mam czego zmieszać z błotem. Zarówno Geralt, jak i Triss, Jaskier i wiele innych czołowych postaci, oraz napotkanych NPC ma zakres animacji ruchu tak wielki, że ciężko w zasadzie wskazać dwa identyczne kroki czy gesty. Podobny problem mam ze zjechaniem sekwencji walk, bo te stanowią prawdziwą siłę drugiego Wiedźmina. W kwestii ich animacji, to zdecydowanie najwyższa światowa liga i nie boję się użyć tej kombinacji słów. Podobno do dyspozycji gracza oddano ponad 80 różnych ciosów, lecz nie miałem jak tego zweryfikować. Jeżeli jednak wszystkie wyglądają tak dobrze i niekiedy spektakularnie, to biję pokłony. Geralt atakuje szybko, zwinnie i z niezwykłą gracją wywija mieczem, oraz potrafi sparować cios oponenta, odskoczyć, a nawet efektownie paść na ziemię po strzale w plecy. Całość, o dziwo, sprawia niezwykle naturalne wrażenie. Miałem ochotę siekać i ciąć jak największą liczbę wrogów, bo raz, że zaśmiecają środowisko swoją obecnością, a dwa, że to rajcowne i wciągające. Na dokładkę – emocjonujące i aplikujące konkretny zastrzyk adrenaliny, gdy pasek życia bohatera zaczyna skracać się w niebezpiecznie szybkim tempie, a o kopniaka w tyłek prosi się jeszcze kilku oprychów.


Tutaj też pojawia się jeszcze jeden plus, przynajmniej dla mnie. Nie wiem, jak zareagują pozostali fani Wiedźmina. Walki są, jak już wspominałem przy okazji wcześniejszego tekstu, piekielnie trudne, wymagają koncentracji i sprawnego operowania myszką (choć oczywiście grę można też "obsłużyć" za pomocą pada). Nawet na łatwiejszym poziomie trudności (których do wyboru jest aż pięć!) przyprawiają o bóle głowy i chęć rozbicia ekranu. Absolutną podstawą są uniki i wykorzystywanie potęgi wiedźmińskich znaków. Tych mamy pięć, a służą do paraliżowania i podpalania przeciwników. Wbrew pozorom, warto jednego z kmiotów obezwładnić na kilkanaście sekund, by zająć się innymi, bo spryciarze potrafią uderzać w jednym momencie, wykorzystywać elementy otoczenia i zachodzić z różnych stron. Gdy wpadamy w chmarę przeciwników, to tym razem nie ma już stylu grupowego i siekania wszystkiego co się rusza. Musimy kombinować, by przeżyć. Albo cały świat konkretnie przypakował, albo to Geralt stał się zauważalnie słabszy. Jakkolwiek by jednak nie było, twórcom zależało na trudnej rozgrywce, która nie będzie spłycona w przypadku ewentualnej, choć mało prawdopodobnej konwersji na konsole. Nie mogę zapominać o rozbudowanej walce wręcz, czy możliwości skradania się i cichej eliminacji wrogów. Pokuszono się nawet o wrzucenie do gry bomb i petard, a te niejednokrotnie okażą się naszymi najlepszymi przyjaciółmi podczas walki na otwartym terenie w leśnej głuszy. Przykładowe wykorzystanie tego ustrojstwa zaprezentowano na konferencji, gdzie rzucano niczym granatem, który rozrywa ciało potwora na drobne kawałeczki.


Przechodząc pośród namiotów rozbitego obozu i obserwując zachowanie jego mieszkańców odnosiłem wrażenie, że całość żyje i co najważniejsze, nie jest uzależniona ode mnie. Tak, jak często kreuje się bohatera na pępek świata i najpotężniejszą postać w ogóle, tak tutaj Geralt zdaje się być poniżany, a nawet lekceważony. Co więcej, często jest to okazywane w jakiś sposób przez ludzi postawionych wysoko w hierarchii królestwa. Niejednokrotnie miałem ochotę zasunąć z bańki takiemu cherlawemu chłystkowi, który nazwał mnie dziwolągiem, albo odmieńcem. Tolerancji się patafian nie nauczył? Ale patrząc na to z innej perspektywy – świetna sprawa. Ten klimat się czuje, a z każdym kolejnym krokiem pragniemy zagłębić się w historię jeszcze bardziej. Całości dopełnia zresztą fantastyczna ścieżka dźwiękowa, odpowiednio budująca napięcie i budząca grozę tam, gdzie jest to konieczne. Utwory są porywające, zahaczające nawet o epickie, niektóre powolne i delikatne, a jeszcze inne szybkie i donośne. Doprawdy można wrzucić kilka kawałków na listę odtwarzania i słuchać nieprzerwanie bez żadnego znużenia. O ile oczywiście gustujemy w takich klimatach. Nie można zapominać także o odgłosach flory i fauny, mieszkańcach miast czy brzdęków oręża. Pamiętam, jak swego czasu, w jednym z materiałów z serii "Making Of" pierwszego Wiedźmina prezentowano, w jaki sposób nagrywa się dźwięk łamanych kości, czy szurania mieczem po marmurowej posadzce. Wykorzystano w tym celu kostki lodu, sztućce wraz z wielką betonową płytą, albo ugotowane spaghetti, by możliwie jak najlepiej oddać dźwięk przeżuwanych flaków. Tym razem niestety nie znam szczegółów produkcyjnych, ale liczy się efekt, a ten robi wrażenie. Zaserwowano oryginalne "gadane" napotkanym potworom, świetnie oddano poszczególne efekty łamania kości, krzyki, wycie wilków, ptaki, tłukące się naczynia, dźwięk płonącego ogniska i wiele, wiele innych, które mógłbym tak wymieniać w nieskończoność. Kwestia audio w tej grze to prawdziwy majstersztyk i nie ma lipy.


Lipa za to jest w przypadku grafiki, która pomimo ogromu zalet ma też jedną zasadniczą wadę. Wzorem gier opartych o Unreal Engine 3, tutaj także wszystko świeci się, jak psu jajca na Wielkanoc. Pytam, w jakim celu? Dlaczego wszędzie na upartego wrzucają te bloomy, hdry czy inne bajery, których nazwy ciężko nawet zrozumieć? Przy zachodzącym słońcu, twarz Geralta zaczyna robić za uliczną latarnię, podobnie jak ściany pobliskich budynków, płotków i drzew. Nie wygląda to naturalnie, a podbija wymagania. Pomimo tego, nie da się sequelowi odmówić uroku. Tekstury powalają liczbą detali i wysoką rozdzielczością, twarze wykonano z najwyższą pieczołowitością dodając nawet pory, zadrapania i zarost (naturalnie tylko u mężczyzn, żeby nie było), a gdyby przyjrzeć się bliżej, moglibyśmy dostrzec brud w uszach Białego Wilka. W osłupienie wprawiają widoki, jakie niejednokrotnie mamy okazję podziwiać. Monumentalne budowle widoczne w oddali, które przysłaniają Słońce (wtedy z kolei kopara opada na widok promieni słonecznych i cieniowania), czy ogromny zasięg widoczności sprawiają, że wielokrotnie musiałem stanąć i popatrzeć na te cuda. Drzewa kołyszą się na wietrze, efekty pogodowe zachwycają, a jakby tego było mało, wszędzie wokoło pełno jest różnego rodzaju krzewów, krzaczków i innych roślinek poruszających się niezależnie od siebie. Równie efektownie prezentują się eksplozje i system odpowiadający za oświetlenie oraz cieniowanie. Potrafi czasem dać solidny wycisk naszej żuchwie, która może rozboleć od nagminnego opadania w dół. Nie przeginam – "Wiedźmin 2" jest piękny. Autorski silnik "Red Engine" to prawdziwe monstrum i aż dziw bierze, że to pierwszy projekt naszego rodzimego studia. Wielu zachodnich developerów mogłoby uczyć się fachu od Polaków. Mamy powody do dumy. Bardzo uradował mnie widok Triss, której cycki nareszcie nie zwisają, są kształtne i na swoim miejscu. Brawa! Równie dobrze wykonano twarz głównego bohatera. Początkowy zawód wśród fanów teraz można wyrzucić do kosza. Facjata nosi znamiona walki, jest rozcięta, przybrudzona, zaniedbana i zniszczona przez nadmiar trujących eliksirów. Właśnie o to chodziło! A teraz prawdziwa bomba – lokacje już się nie wczytują co trzy minuty zabawy! Do budynków wchodzimy natychmiast, podobnie z nich wychodzimy i choć cały teren gry podzielono na obszary, to są one gigantyczne i tym samym rozgrywka stanie się wyraźnie płynniejsza i bardziej komfortowa.


Twórcy chwalą się rozbudową możliwości Geralta. Od teraz może on przeskakiwać płotki, wspinać się po skalach, zeskakiwać ze stromych zboczy i spychać przeciwników z urwisk i klifów. Rzeczywiście, takie elementy w grze otrzymamy, ale dlaczego na boga jedynie tam, gdzie przewidzieli to twórcy? Dlaczego nie mogę nacisnąć przycisku i po prostu podskoczyć? W czym problem? Kodzie gry? Projekcie? Animacji? Nie przystoi grze z roku 2011 narzucać sztucznych ograniczeń w postaci niewidzialnych ścian rodem z pierwszego God of War na PS2. A takie niestety dalej występują. Są momenty, kiedy robiąc unik na jakiejś górce, czy zboczu liczymy na to, że bohater spadnie, albo z niego zeskoczy, a tu – ZONK! Niewidzialna bariera powstrzymuje nasze zamiary! Dobrze, że nie razi prądem niczym w Gothicu. To dość uciążliwe, ale w pierwszą część jakoś się grało z tymi wszystkimi ograniczeniami więc i tutaj po pewnym czasie do tego przywyknę. Choć niechętnie. A skoro czepiam się błędów, to dorzucę do pieca problem związany z cieniowaniem, nagminnie występujący w wielu współczesnych tytułach. Cienie mają tendencję do migotania, przenikania, znikania czy powstawania tam, gdzie być ich nie powinno. Zastanawiam się, czy to kwestia sprzętu, czy oprogramowania, czy może problemów z kodem gry albo optymalizacją. Kij wie.


"Wiedźmin 2" zaoferuje aż 16 różnych zakończeń, cztery otwarcia i blisko czterdzieści godzin zabawy przepełnionej humorem, spektakularnymi walkami i zwrotami akcji. Po tym, co widziałem, jestem gotów zgodzić się z ostatnim stwierdzeniem. Pozostałych nie mogę zweryfikować, ale robią wrażenie i liczę na to, że twórcy nie rzucają słów na wiatr. Jak to w grach RPG bywa, także tutaj otrzymujemy system rozwoju postaci opierający się na znanych założeniach. Pozyskujemy doświadczenie, które zwiększa nasz poziom, a dzięki temu uzyskujemy możliwość wykupienia talentów rozbudowujących możliwości Geralta. Umiejętności podzielono na trzy drzewka – magiczne, alchemiczne i mistrza miecza, z czego każde oferuje bardzo wiele przydatnych "duperszwancy". Takich jak choćby zwiększona siła ciosów, dłuższe trwanie spożytych eliksirów, mocniejszy znak Igni, większe prawdopodobieństwo powodzenia wybuchu pułapki i wiele, wiele innych. Mnóstwo talentów ma na dodatek kilka poziomów, niczym w World of Warcraft, gdzie każdy kolejny zwiększa właściwości umiejętności (nie czuje, jak rymuje!). Wszystko to wrzucono do bardzo przejrzystego i wygodnego interfejsu. Pod tym względem nastąpiła ogromna poprawa względem pierwszej części. Całość podzielono na zakładki oznaczone obrazkami, z których wybieramy, co akurat chcemy zobaczyć. Książki, receptury, podniesione przedmioty, uszyte części zbroi, kwiatki i wiele innych elementów. Uporządkowane na wygodnej przewijanej liście, gdzie każda z rzeczy została opisana kilkoma współczynnikami. Oprócz tego, po prawej stronie widzimy czarną postać Wiedźmina i wokół niej miejsce na ekwipunek. W trakcie zabawy znajdujemy, bądź szyjemy sobie co raz to lepsze ciuszki. Warto dbać o odpowiednie ubranie Geralta, bowiem ma to niebagatelny wpływ na naszą umiejętność obrony. Nie wolno zapominać, że plecak głównego bohatera nie jest nieograniczony i ma narzucony limit wagowy. A przecież Geralt jest taki silny...


Oczywiście nie mogło zabraknąć osobnego okna alchemicznego, do którego możemy przejść jedynie w trakcie medytacji. Mamy tutaj wszystkie składniki pozyskane z różnych źródeł, które łączymy według recept tworząc tym samym konkretne eliksiry. Jest to bardzo ważny element całej zabawy, bo w ogromnej mierze wpływa na przebieg przyszłej walki. Mikstury zwiększają siłę, wytrzymałość, pozwalają widzieć w ciemnościach czy regenerują zdrowie. Geralt może wypić do trzech jednocześnie, lecz poszczególne z tych trunków mają z góry określony poziom zatrucia. Ten sygnalizowany jest paskiem. Jeżeli go przekroczymy, nie skończy się to najlepiej, bo efekty pójdą się kochać, a nasze atrybuty spadną o kilkanaście procent.


Ostatnie z okienek dotyczy dziennika, gdzie widzimy wszystkie wytyczne aktualnie wykonywanych zadań, historie poznanych bohaterów i lokacji, oraz umiejętności, a nawet potworów. Prawdziwa encyklopedia wiedzy, gdzie trafia opis każdego elementu, którą możemy przeczytać w dowolnym momencie. Na dodatek, nie jest to kilka zdań, a długi, rozbudowany i dosłownie wyczerpujący materiał z opisem dotychczasowej historii, życiorysem, pochodzeniem i umiejętnościami. CD Projekt RED odwaliło kawał dobrej roboty i dopiero przeglądając dostępne teksty widać, jak wiele pracy włożono w proces przygotowawczy produktu i jego otoczkę fabularną. Co więcej, przechodząc i kończąc konkretne zadanie niejednokrotnie będzie możliwość wykonania go na kilka sposobów, a wtedy ten jeden, wybrany, lub wygenerowany losowo znajdzie się w dzienniku. To prawdziwa rewelacja, bowiem gdy po kilkudziesięciu godzinach zabawy zapragniemy przypomnieć sobie konkretne zadanie, całość znajdziemy dokładnie zanotowaną. Nie omieszkam sobie porównać przebiegu dwóch jednakowych zleceń przy powtórnym przechodzeniu gry.


A nawiązując właśnie do przebiegu wszystkich otrzymywanych zadań, warto poruszyć kwestię ich przypadkowości. Naturalnie, rozmowy wyglądają bardzo podobnie jak w pierwszej części (jedynie ujęcia kamery są znacznie lepsze), ale opierają się na wyborze krótkiego zdania, które stanowi zaledwie część całości wypowiedzi Geralta, bądź jest utrzymane w jej klimacie. Oznacza to, że nie wiemy tak naprawdę, czego możemy się spodziewać. Co więcej, podróżując czasem po stolicy, czy obozie, albo wchodząc do budynku nagle w lewym dolnym rogu otrzymamy napis o ukrytej misji pobocznej, która uaktywni się w momencie rozmowy np. ze strażnikiem. Są to zazwyczaj krótkie, lecz niezwykle klimatyczne zadania, a ich przebieg zależy od... właśnie. Właściwie nie wiadomo, od czego tak naprawdę. Najłatwiej i jednocześnie najlepiej napisać, że całą robotę odwala tu losowy generator. Tego typu "questy" pozwalają poznać otoczkę danego miejsca, gwarantują lepszą wczuwkę w atmosferę i poznanie poszczególnych postaci z odmiennej perspektywy. W dalszym ciągu podziwiam ekipę scenarzystów, którzy przygotowali tło fabularne i wypowiedzi poszczególnych charakterów. Przyjemnie ich słuchać i poczytać często komiczne, a zarazem ciekawe teksty. Aż chce się brnąć dalej, by zobaczyć co nadciągnie. Narzekanie mogę schować do kieszeni, nie mam zastrzeżeń.


Długość tego tekstu przerosła moje najśmielsze oczekiwania. Niemal niemożliwym jest, by opisać wszystkie zagadnienia i wspomnieć o każdym smaczku po 40 minutach zabawy. W związku z tym większość znajdziecie w recenzji, która na łamach PunkGamera z pewnością zagości, tym bardziej, że osobiście czekam z zapartym tchem i opłaconym pre-orderem już od początku roku. Nie mogę doczekać się intymnych scen z Triss w roli głównej, które nareszcie będzie można pooglądać na żywo. Karty ze zdjęciami odchodzą do lamusa. Być może jestem zboczony, ale nic na to nie poradzę. "Wiedźmin 2" to gra przeznaczona dla totalnych maniaków i graczy dojrzałych, dorosłych. Ostre i mocne słowa lecą tutaj co drugie zdanie (niektórzy przeklinają gorzej od zapitego menela z centrum Warszawy), trup ściele się gęsto, sceny seksu są bardzo wyraziste, a rozgrywka wciąga i zmusza do przemyśleń. Gra w klasyfikacji ESRB otrzymała wszelkie możliwe przypisy, co tylko potwierdza, że mamy do czynienia z poważną produkcją. Bez ogródek – pomimo kilku niedoskonałości, szykuje się jeden z najlepszych RPGów w historii tego gatunku. Fabuła, podobnie jak w pierwszej części, wciąga od samego początku. Przegrana walka nie zniechęca, a motywuje do szlifowania własnych umiejętności, zadania poboczne aż proszą się o wykonanie, masa dodatkowych wątków tylko zachęca gracza do kontynuacji opowieści, a jakby tego było mało – Wiedźmin to postać cholernie charakterystyczna i tajemnicza. Dokładamy mistrzowską ścieżkę dźwiękową i fantastyczną, zachwycającą grafikę. A wszystko to w bogatym i stosunkowo niedrogim wydaniu, zarówno w edycji Premium jak i EK. Czego chcieć więcej? Wspierajmy polskie produkcje, bo w tym przypadku - warto. Z pewnością nie będziecie zawiedzeni. Na koniec pozwolę sobie na podsumowanie całego tekstu w kilku krótkich zdaniach.


Co może skopać zadek?

Ogrom możliwości, jakie twórcy stawiają przed graczem. Niesamowita, wielowątkowa fabuła, z mnóstwem wątków pobocznych i multum jej zakończeń, piękna Triss z jędrnymi cyckami i bogatą historią, oraz kontynuacja przygód Geralta z pierwszej części. Potrzeba lepszej rekomendacji co do tego aspektu? Grafika przyprawiająca o zawroty głowy z piekielnie ostrymi teksturami, kapitalnymi efektami, gigantycznym zasięgiem rysowania przygotowanym w myśl stwierdzenia – "Mogę zobaczyć to miejsce z bliska, na które patrzę teraz z oddali". Na osłodę dochodzi udźwiękowienie wraz z epicką ścieżką dźwiękową i animacja postaci włącznie z walką, jej spektakularnością, liczbą ciosów i tzw. "finiszerów". Do tego dokładamy kopiący zadek interfejs, a w tym dziennik z wyczerpującym opisem bohaterów, zadań, lokacji i potworów oraz rozwój głównego bohatera. Wszystkie powyższe zdania zalewa klimat, którym cała gra ocieka, wliczając w to poszczególne rasy napotkanych postaci, ich kulturę, wiarę, oraz charakterystyczne słowiańskie elementy. Są smoki, są też potężne, ogromne bestie, na które potrzebujemy konkretnej taktyki i przygotowania. To będzie RPG pełną gębą i kandydat na grę roku. Skopie zadek każdemu, w mniejszym lub większym stopniu, lecz bankowo zostawi kilka siniaków. A czaderski efekt spowolnionego czasu po naciśnięciu lewego "ctrl" dopełni formalności.

Co może possać paukę?

Świecące się elementy otoczenia i w wyniku tego przesadnie lśniąca twarz Geralta. Gdyby on miał jeszcze łysą glacę, można by to w jakiś sposób zrozumieć. Zawodzą czasem cienie, lecz problem wydaje się łatwy do rozwiązania. Ale co oprócz tego? Szkoda, że sceny seksu z Triss nie będą tak głębokie i szczegółowe, jak bym tego chciał, ale nie można mieć wszystkiego. Posysają już teraz aż po samo gardło niewidzialne ściany i ograniczenia rodem z poprzedniej generacji. Pytam raz jeszcze, dlaczego nie mogę skakać, kiedy chcę? Wszystko szlag trafi, gdy okaże się, że twórcy sprytnie udostępnili najlepsze elementy całej gry, pozostawiając w ukryciu jej gorsze aspekty. Mam wielką nadzieję, że taki scenariusz nie znajdzie miejsca w historii branży growej. Oby "Wiedźmin 2" w 100% spełnił pokładane w nim nadzieje.

Autor: Maciomaniak

Zapraszamy do dyskusji na temat "Wiedźmina 2" na naszym oficjalnym forum o grach!

7 komentarzy:

  1. mieli być ludzie z PSX Extreme, CD-Action i innych poważnych pism/portali, a Wy tutaj z Maciomaniakiem wyjeżdżacie. wtf?

    OdpowiedzUsuń
  2. A mnie się podoba liczy się poziom tekstu a nie kto pisze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Będzie kilka osób związanych wcześniej z mediami growymi, ale stawiamy jak najbardziej na świeżą i niezależną krew! Jak napisał przedmówca - liczy się poziom tekstów i serwis ma mieć swój styl i swoje grono redakcyjne. I będą nowe twarze, trudno by nie :). Gdyby miało ich nie być, to po co miałby w ogóle serwis powstawać? Ma być inny, to muszą też być w znaczącej większości inni, nowi ludzie. Proste jak konstrukcja cepa ;).

    OdpowiedzUsuń
  4. Maciomaniak pisał dla kilku większych, lub mniejszych portali wcześniej z tego co wiem, doświadczenie ma ;) Tak, jak tu wspomniano, liczy się jednak treść, a nie autor.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajny playtest! Ciekawe jak się na padzie w to gra :).

    OdpowiedzUsuń
  6. Oooo będą gołe baby, kupuje w ciemno

    OdpowiedzUsuń
  7. odnośnie sceny erotycznej, to laska powinna mieć mega zarośnietego bobra

    OdpowiedzUsuń